Pustynia

W swoim życiu i trudzie, także pragnieniu, marzeniach jest czas, kiedy jest potrzeba wyjścia na pustynię. Co to znaczy? To chwila, decyzja, gdy odludne miejsce pozwala na totalne bycie sam ze sobą, ale tylko pozornie, gdyż to moment gdy moje Ja, Bóg, piasek, powietrze, słońce, deszcz i wiatr mają spotkanie aby doświadczyć głebokiej relacji z tym co wydaje się odległe, niespotykane, może skomplikowane, a może też odkrywcze. A wierzę, że zdecydowanie odważne. Dlaczego? To dlatego, że zdaję mi się, że prawdziwe i szczere przebywanie ze sobą w obecnych czasach jest niezwykle skomplikowane. Myślę, że jest nie wiele osób, które potrafią to robić. Od tak – zero telefonów, ludzi, muzyki, hałasu, sztucznych rozpraszaczy.

Może nie co więcej, o co mi chodzi. Po pierwsze wyobraź sobie, że stoisz przed obliczem prawdy o sobie. Jak to zabrzmiało, nieprawdaż? Potrafisz się z tym zmierzyć? Lubisz szczerość wobec siebie, takim jakim naprawdę widzi nas Bóg? Wyobraź sobie, że idziesz samotnie fizycznie z plecakiem w, którym jest tylko woda, kurtka przeciwdeszczowa (o ile już nie pada), mapa, Pismo Święte, długopis i zeszyt do notatek. Teraz wyznaczasz sobie dystans, czas i miejsce. Odludne, blisko przyrody, może to być faktycznie dosłowna pustynia i piasek. A może łąka, las, góry. Następnie taki wybierz dystans, gdzie wiesz, że będzie naprawdę długa droga. Jak się na to zdecydować? Wyobraź sobie ile to jest wystarczająco dużo dla Ciebie. 5km, 10km, 20km a może 100km lub 300km? A teraz kiedy już wiesz pomnóż to razy 5. I jak, ile wyszło? Myślisz, że dużo? Jakie emocje towarzyszą wyliczeniom? Potrafisz puścić wodzę fantazji by za pomocą ciała i ducha wyznaczyć sobie pieszo realnie ten cel?

To pierwszy, a zarazem najtrudniejszy krok. Nie dla regularnych wędrowców, ale dla totalnych amatorów może być powodem zniechęcenia i oporów z opuszczeniem strefy komfortu. Mamy do tego całkowite prawo. To jacy jesteśmy i jakimi siebie widzimy jest częścią prawdy o nas. I zamiast z tym walczyć należy spróbować zaakceptować. Jest szansa zrozumieć, że wyzwania mają moralnie nas niepokoić. To wynika z ostrzeżeń naszego organizmu, który ma swoje limity i ograniczenie. Próbuje on w ten sposób nas uchronić przed tym, co pozornie stwarza zagrożenie. To naturalny instynkt przetrwania. Więc aby żyć z godnością i gotowością na osobisty rozwój, dobrze jest przeanalizować swoje osobiste samopoczucie. Następnie nie utożsamiać się z nim tylko pozwolić odejść lękom, aby w ich miejsce wprowadzić odwagę, otwartość, ciekawość, zrozumienie, akceptację. To szansa aby móc skupić się na wewnętrznym przygotowaniu duchowym i na zapisaniu sobie pytań, które są w obszarze naszego wyjątkowego serca. Kim jestem? Po co żyję? Jaki jest cel mojego życia? W co wierzę? Co rozumiem przez słowo miłość? Czy dbam o fundament życia? Jakie relację umiem tworzyć: trwałe, tymczasowe? Kiedy ostatnio spełniłem dobry uczynek? Dlaczego uśmiech jest ważny? I wiele, wiele innych osobistych pytań.

 _Marion/pixabay.com

„Wędrówką życie jest człowieka”. Słowa Edwarda Stachury niezmiennie są aktualnym stanem rzeczy, a najlepiej spróbować samemu ze sobą. Pokuta, jałmużna, modlitwa, post. Intymna rozmowa z własnym wnętrzem, aby zbadać czy nie odeszło się od właściwej drogi. Pan Jezus był kuszony przez 40 dni. Najbardziej pod sam koniec, kiedy był u kresu sił. Głodny, zmęczony fizycznie jak to u człowieka. Nawet będąc Synem Bożym ciało to tylko ciało. Ma swoje potrzeby i ograniczenia. To tu jest pole do popisu dla złego. Będzie bez przerwy starał się zwodzić i przeszkadzać. Aby osłabić wolę, mądrość, sprawczość, sens, piękno, dobro i nadzieję. To wszystko co jest związane z miłością i przebaczeniem. Wszak droga Jezusa jest miejscem modlitwy nad ludzkością. Nad grzechami naszymi. Skąd brał siłę?

Kiedy więc przychodzi czas na nas, na nasze wyzwanie i wyjście w obszar pracy duchowej walki. To czy jestem gotowy na wzrost? Umiem zaufać pragnieniu zbliżenia się do serca Jezusowego? Do nurtujących mnie pytań o sens życia? Zdaje sobie sprawę z moich ułomności? Z tego co faktycznie powoduję u mnie strach, lęk, nie kontrolowane zachowania? Co mówi do mnie Ewangelia, Słowo Pana? W rozważaniach ostatnich słów Pana na krzyżu pojawiają się sformułowania: „Panie, odpuść im, bo nie wiedzą co czynią?”, „Zapewniam cię: Dzisiaj ze Mną będziesz w raju”. Gdzie jesteś ty? Co znaczy krzyż dla nas? Czy wiem co to jest pokora serca?

Szczerze. Uczę się rozumieć, ale nie jestem nawet w połowie drogi. Codziennie pracuję nad sobą, ale rano mam wrażenie, że znów jestem na początku drogi. Czy robię coś źle? A może właśnie dobrze, ale prowadzi mnie Pan i jego wizja ma zupełnie nie oczywisty cel dla mnie. Więc wierzę, że nie spocznę póki nie znajdę. Nie dla swojej chwały ale dla zbawienia i nawrócenia mego Ego.

Linki:
1. „Wyjdźmy na pustynię i odnówmy przymierze”
https://m.niedziela.pl/artykul/135518/nd/Wyjdzmy-na-pustynie-i-odnowmy-przymierze

2. „Exodus. Wyjście z Egiptu. Wciąż wracamy do tej opowieści, bo to nasza historia…”
https://wdrodze.pl/article/jestem-z-toba-2/

3. „Na pustyni szukam ciszy
https://www.gosc.pl/doc/5127497.Na-pustyni-szukam-ciszy

4. „Modlitwa i pustynia”
https://www.apchor.pl/2014/07/03/Modlitwa-i-pustynia

5. Przydatne aplikacje:
ODWAŻNI.PL . Fundacja Droga Odważnych
https://play.google.com/store/apps/details?id=pl.aplikacja.odwazni.odwazni
HALLOW. Medytacja katolicka
https://play.google.com/store/apps/details?id=app.hallow.android&hl=pl&gl=US

Środa popielcowa

To moi rodzice. W ten dzień jakim jest Środa Popielcowa. To droga z zadumą, sobą, tym co było, jest i będzie.

Czy noszę w sobie spokój czy złość, która nie ma granic. Czy są rany, zmartwienia i czy warto je ze sobą taszczyć. Wszak przeszłości już nie ma. Są co prawda wspomnienia, ale pytanie czy są dobre czy złe?

Nie jest to łatwe co w sercu, które nie zawsze doznało sprawiedliwości. Przecież nie zawsze mieliśmy na to wpływ. Mamy za to możliwość by akurat dziś zacząć budować w sobie to ciepło, które tak dobrze znamy. Oparte na chwilach, sekundach, gdzie było naprawdę fajnie i blisko. I choć czasem bywało też burzliwie. To zasadnicze pytanie: Co chce pamiętać? Co sprawia, że czujemy ograniczenia i brak radości? Powody do zemsty i ucieczek w używki, tudzież inne słabości?

Dzień, kiedy można pomyśleć i złapać oddech. Oddać się temu co w sercu ma wartość i pozwala dzielić się radością. Co to jest? Gdzie to jest? Hmm 🤔

Może warto sie dziś pomodlić, pomedytować jak wolisz. Porozmawiać z Bogiem jak lubisz. Nie na siłę i bez konsekwencji. Po prostu otworzyć serce – być wdzięcznym za to co umiem zrozumieć, a może czasem nie. Po prosić o dar i oto co jest nasze osobiste, głęboko ukryte. To kwestia woli i pragnienia. Potrafisz? Chcesz? A czy ja chcę?

Tak i to bardzo. Gdyż życie mimo trudnosci jest piękne. Mimo negatywnych chwil i odczuć, ma smaczki, i potrafi z niczego uczynić dzieło życia.

Więc jak? Chcesz się wybrać na wycieczkę? Do wnętrza by dotrzeć do serca? By zaopiekować się tym co bezcenne i wyjątkowe? Nie musisz sam.

„Zamykam oczy i widzę Ciebie
Pana co chodzi ścieżkami
zerka to tu, to tam
ręką kołysze kłosa

Niby wiatr jakiś
burzyć porządek rzeczy
chce i niechce
jakiś niepokój

Lecz co to?
Jakby z nad chmur
przebija się światło
wprost w moje oczy

Nagle jasno staje się
jak dobre jest to
co mam w sobie
kiedy staje się żywe

Choć czasem lęk
to też i śmiech
dusza się kołysze
znak iż człowiekiem jestem

Podaje więc rękę
by iść z nim
odważnie krocząc
zadanie wypełnić”

Michu@2024

JAK WYGLĄDA STRATEGICZNO-STRUKTURALNA PSYCHOTERAPIA UZALEŻNIEŃ?

Główne obecnie dostępne metody leczenia pacjentów i ich zaburzeń obejmują terapię psychodynamiczną, terapię poznawczo-behawioralną i terapię skoncentrowaną na osobie. Terapia psychodynamiczna zakłada, że problemy psychiczne człowieka są spowodowane nieświadomymi konfliktami wewnętrznymi, które zwykle mają swój początek we wczesnym dzieciństwie. Ponieważ świadomy umysł nie jest w stanie racjonalnie wytłumaczyć problemów występujących w umyśle klienta, konflikty przeniesione do sfery nieświadomości powodują zaburzenia neurotyczne. Celem terapii jest odkrycie głęboko ukrytych problemów, aby lepiej zrozumieć siebie, swoje zachowania i nawyki. Daje to nadzieję, że objawy ustąpią.


Terapia poznawczo-behawioralna polega na pomaganiu ludziom szybko i skutecznie poprzez zmianę ich postrzegania nawyków, świata, siebie i swoich działań. Terapia ma tu na celu zmianę sposobu myślenia pacjenta, uznanie, że to jest klucz do sukcesu, wolna od fałszywych osądów i przekonań, przekładająca się na jego życie emocjonalne i poznawcze. Efekty jej zastosowania są odczuwalne bardzo szybko i łatwo, a ponadto jest wyraźnie przydatny w leczeniu uzależnienia od alkoholu i innych substancji.

Celem jest zmiana nawyków poprzez zrozumienie mechanizmów wynikających z niedoceniania własnych emocji. Wysiłki na rzecz zmiany myślenia wywodzą się bezpośrednio z terapii poznawczej, czyli próby zmiany destrukcyjnych zachowań, które wynikają z działania  innych mechanizmów (uzależniająca regulacja uczuć i emocji).  Klient wykonuje polecenia, a terapeuta zaleca inny sposób radzenia sobie ze złością, napięciem i głodem. Tutaj klienci mają możliwość zaadaptowania tego, czego w ich życiu brakowało:  dyscypliny, jasnych i przejrzystych standardów zachowania i postępowania.


Terapia skoncentrowana na osobie pozwala klientom wspierać siebie poprzez akceptowanie ich takimi, jakimi są, bez oceniania i osądzania. Klienci zmagają się z poczuciem sensu życia, samoakceptacją, samorealizacją i spełnieniem.  W porównaniu z innymi trendami oferuje znacznie więcej przestrzeni na język i wyrażanie siebie.

Po przejściu procesu terapii poznawczo-behawioralnej można uznać za udaną, kiedy terapeuta zajął się destrukcyjnymi nawykami wpływającymi na ucieczkę w pułapki.  Wtedy jest dostępny czas i przestrzeń, aby klient opowiedział coś o swoich marzeniach i celach w życiu.  Jak on widzi siebie w przyszłości? Jest możliwe, że dzięki temu będzie więcej miejsca na ludzką wolność i swobodę w wyrażaniu siebie. Na pracę w ściśle określonym kierunku, który ma szansę pozwolić klientowi na zadowolenie z siebie i życia.

żródła:
https://www.almalibre.pl/psychoterapia-uzaleznien/

https://psychcentral.com/lib/cognitive-distortions-negative-thinking#list-and-examples

https://psyche-poradniaonline.pl/psychoterapia-online/

https://youtu.be/p91haIaM1R8?si=IoKN-7MGmDpSa-x9

Misjonarz

Gdziekolwiek poniosą mnie nogi, dokądkolwiek, Boże, lecę i dokądkolwiek chcę. Czemu nie? Ponieważ myślę, że nie warto się ograniczać. Myślę, że jestem gotowy na świat. Taki ten, jakim jestem. Widzę przed sobą środowisko nieskończonych pól, gdzie życie toczy się swoim własnym tempem. Jest mój, czy to kreacja głowy i myśli? 

Uczucie. W momencie nadmiaru lub niedoboru informacji powstaje swego rodzaju deficyt emocjonalny, który przekształca się w dyskomfort i reakcje adekwatne do niego. Lęk przed nieznanym. Pierwsze fałszywe przekonania. A może to po prostu zły nawyk i osądzanie. Z jednej strony jest idea i marzenie o idealnym świecie, a z drugiej strony nieustannie słyszymy o wielu istniejących niebezpieczeństwach. Pytanie brzmi : w co warto wierzyć? Czy zdaję sobie sprawę, że zagrożenia zawsze były, a teraz przecież żyje w bezpieczniejszych czasach. Porządku pilnuje policja, terapeuci, lekarze i inne służby porządku publicznego. Informacje i przesłania mają na celu wykazanie uważności obywatela. Rób to, nie rób tamtego. Ale czy nie przesadzają? Czy jest w tym może gra? Czego zatem potrzeba, aby poznać świat i mieć odwagę iść w jego stronę? „Pójdź i zobacz sam, na własne oczy . Optymistycznie i z kartką papieru, długopisem”.

Uzyskaj informacje. Inteligentne lub energiczne. Uważaj. Zdobycie na siłę niezbędnych elementów układanki może wypełnić tę lukę w wiedzy, ale jest jednak przejawem prostych “wiatrakowych” zmagań z lekkomyślnym posuwaniem się do przodu. Bez zastanowienia i zatrzymania się chcielibyśmy osiągnąć cel. Opierając się wyłącznie na fragmentarycznych danych z nagłówków gazet, przypadkowych rozmów, doświadczeń tylko z obrębu własnych wniosków, doniesień z plotek, podejrzanych hormonów, a czasem po prostu lub odruchów chorobowych – zidentyfikowanych lub nieświadomych. 

Prawda jest taka, że ​​bez nauki, zrozumienia zjawisk i zachowań, podejść terapeutycznych czy tematycznych forów dyskusyjnych – kulturowych, religijnych, społecznych, a także naszej otwartości i pragnienia uważności, zwrócenie uwagi na prawdę o człowieku jest niezwykle trudne. Miłość nie lubi być zmuszana i ograniczana. Po prostu toleruje szacunek, akceptację i przestrzeń. Rozmowę. Należy także przeprowadzić konsultacje z osobami dojrzałymi i doświadczonymi życiem. Jako mentor. Jest to cenne ćwiczenie, ponieważ upadek w praktyce i podniesienie się kształtuje charakter. Wzmacnia swoją wewnętrzną siłę. Jednocześnie pomaga określić tożsamość. Jedność ze sobą przynosi pokój, otwierając drzwi do kolejnego etapu rozwoju. Pomaga to zbudować solidny fundament. Nie tylko w oparciu o wiedzę, ale także w oparciu o kontakt, praktykę, rozmowę, wspólną pracę, zabawę, wspólny rozwój. Innymi słowy ułatwia tworzenie połączenia, energii między dwoma lub więcej punktami. Jest w nich informacja, wiedza. “Bądź bogaty nawet wtedy, gdy cierpisz”. A zwłaszcza jeśli pokazujesz, że istnieje miłość. Uczucie, które nie jest ani kategoryczne, ani ograniczające, ani egoistyczne. Nikt nie jest właścicielem nikogo. Bóg jest dawcą życia. Traktuje nas jak swoje dzieci. Daje wolność decyzji i wyboru. Pragnę więc relacji, nastawienia na słuchanie, wyprawy nad morze, w stronę obcego kraju. Szacunek należy do wolności. Patrzenia w obecność. 

Jako nasz Ojciec – Bóg, chce świecić światłem, aby wskazywać drogę. Kierunek wyjścia z ciemności, cienia, dla wzrostu. Świat przed moimi oczami jest odpowiedzią. Zawiera zjawiska, metody, perspektywy, a może nawet właściwy porządek, którego należy szukać. Skąd mam wiedzieć, dokąd iść? Taki jest cel intuicji. Zamknąłam oczy i zobaczyłem znak. Oczywiście, że nie od razu. Cicha medytacja to kontemplacja symboli i obecność serca. Informacje tutaj zawarte opierają się na wcześniejszych doświadczeniach z próbami ułożenia kostki Rubika. Gdzie każdy element lub składnik życia ma swoje miejsce. Praca nad pewnymi myślami i zjawiskami jest ważna, aby uniknąć popadnięcia w chaos. Czy to początkowo poprzez edukację, dorastanie, czy poprzez kontakt z tym, co i gdzie spotykamy. Ludzie, zwierzęta, zjawiska naturalne. Często po prostu autentyczne. Zastanów się nad obserwacjami, porozmawiaj o uczuciach, zapachach, wewnętrznych zmysłach, inspiracji. Wkraczasz w krainę piękna, prawdy i znaczenia. Świadomość, akceptacja i determinacja, aby „iść do przodu”. Żyj i nie ograniczaj się – od taka wskazówka.

Spróbujmy to zobrazować nieco inaczej. A co jeśli miejsce, w którym mieszkam, jest jedną z wysp na morzu, jest jak mój rodzinny dom, w którym dorastałem. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem, było nauczenie się jak przeżyć. Eksploruję, odkrywam, uczę się, znajduję jedzenie, znajduję schronienie. Dbam o fundamenty. Jak zadbać o dar czasu i miejsca. I co dalej robić oprócz zdzierżenia okoliczności bycia bytem? Przedmioty, dobra mogą się w końcu wyczerpywać. Co ma większy sens? Kiedy jestem sam, z możliwościami mojego mózgu, jego wyobraźnią i kreatywnością, czuję, że chcę czegoś więcej niż tylko przetrwania. Kiedy byłem młody, dorośli mogli mnie źle zrozumieć i blokowali poprzez swoje niedoskonałości. Kiedy to pojmuje – nie muszę do tego wracać. Pytam więc – dlaczego jem, śpię, myślę, pracuję? Czy to wszystko na co mnie stać? A kiedy odkrywam, że nie jestem sam, ciekawość pojawia się naturalnie. Zadanie w sercu. Kto to jest? Po co mi oni? Czy to zagrożenie, czy może pomoże mi przetrwać (przyjaciel czy wróg). A pewnie i pozwala zdobyć cenne wskazówki dla innych ludzi. Razem oznacza mocniej, łatwiej i szybciej (oddzielnie – odwrotnie). Aby to zrobić, potrzebny jest język, mowa. Formy komunikacji i powiadamiania o tym, czego chcesz, co, gdzie i jak. Zaczyna się od wzroku, węchu i pasji. Czas odgrywa ogromną rolę, podobnie jak usuwanie barier. Tworzy się równina, która ma szansę na spokój. Połączenie między punktami, most. 

Na odizolowanej wyspie, odciętej od świata wydaje się to łatwe. A co z tłumem? Co by było, gdyby więcej ludzi miało inne systemy wartości, rytuały i potrzeby? Czy uczę się poznawać i rozumieć, ponieważ wiem, że jest to dzieło Boga? Jak to opanować? Czy się da? Co wtedy jest ważne? 

Ci, którzy są blisko Boga, ci, którzy są duchowi i wzrastali w relacji z dobrym ojcem, wiedzą, że nie samym chlebem się żyje. Jeśli chcę zajrzeć w serce człowieka, to spójrzmy na przeznaczenie, talent, złe i dobre strony. Przykłady negatywne: złe wychowanie, słaba edukacja, choroba, destrukcyjne i toksyczne relacje; pozytywne: pasja, marzenia, uśmiech, drobne gesty. Zdrowi ludzie są potrzebni jeszcze bardziej niż kiedykolwiek. Profesjonalni, wykształceni, towarzyscy, hojni, uprzejmi, odpowiedzialni, gościnni, uśmiechnięci i szczerzy. Dla wyobrażenia. Dzikie, głodne, samotne zwierzę może zrobić wszystko  gdy jest złapane w pułapce – skrzywdzić przede wszystkim, ale dobrze odżywione, zdrowe, otoczone opieką i szanowane będzie prosperować w relacjach międzyludzkich, naturalnie i w równowadze. Buduj i rozwijaj się aby dotrzeć do oświecenia. Kto miał psa i umiał go wychować – wie o czym mówię.

A co z misją? Czym jest służba? Najlepiej opisuje to hierarchia potrzeb Maslowa. Pierwsze zadania dotyczą potrzeb fizjologicznych takich jak jedzenie, spanie, kontakt seksualny, natomiast drugie zadania pozwalają na rozwój wyższych celów, przynajmniej przetrwania gatunku, a co za tym idzie przetrwania … “mojej wyspy”, świata, autentyczności, pochodzenia z domu. Wiedza pomaga określić jakość współpracy, najpierw na „wyspie”, a potem poza nią, po opuszczeniu domu. Czy pokonam trudności, czy będę wdzięczny za życzliwość? Z czym do świata?

Takiej miłości uczy nas Bóg. Zwłaszcza, gdy Bóg posyła Swojego Syna, aby uwolnił ludzi od zła i pomógł im zrozumieć, że cel uświęca środki do możliwości tworzenia relacji, w których liczy się duchowe bogactwo i bezinteresowna miłość. Zdobądź zaufanie, które gwarantuje spokój i stabilność. Tworzenie strefy komfortu nie jest jednak dobrym pomysłem. Niestety, ludzie mają tendencję do pozostawania w swojej pańskości, splendoru, luksusu, co daje im poczucie władzy i kontroli. Nie prowadzi to do pokoju i miłości, ale do wyzysku, dominacji i ochrony tego tzw. dobra.

A nie tego chce Bóg. On przede wszystkim uczy równowagi opartej na wzajemnej współpracy, która zaczyna się od zrozumienia, dlaczego Trójca Święta, trzy Osoby, są początkiem trwałości?  Moim zdaniem to gwarantuje niezależność, swobodę i zaproszenie do współpracy. Poprzez przyjaźń, mentoring i uczniostwo w życiu.

Czas zatem ruszyć do przodu. Wiedza, którą posiadam i owoc, którego smaku jeszcze nie znam stanowi zaproszenie do wędrówki. A Pan da nam nieograniczone możliwości. Wystarczy chcieć , porzucić to co trzyma i nie daje radości. 

A jaka jest Twoja prawda, bajka, historia, odwaga, lęk, wyobraźnia? 


SDM – „Wędrówką życie jest człowieka” (sł. Edward Stachura)
https://www.youtube.com/watch?v=rNEuj04YyEw

ADHD u dorosłych – moje doświadczenie

Trudno jest odnaleźć się w gęstwinie swoich własnych myśli, które lawinowo plądrują głowę. Jak to jest? Skąd przychodzą i dokąd zmierzają pytam siebie? 

Cenię w sobie wewnętrzny spokój ale w wyniku odkrycia rok temu schorzenia ADHD, mój mózg czyni mnie chwiejnym człowiekiem. Wiek 42 i nauka życia na nowo z tym doświadczeniem, które już zdobyłem jest sporym wymaganiem. Jednak nie jest niemożliwym do zrealizowania. Kiedy zidentyfikowałem wroga badam teren. Podejście strategiczne, niczym dowódca na polu bitwy.

Jak więc budować balans i co robić w życiu by nie zmarnować swojego życia, potencjału tak wyjątkowego we mnie? Od czego chcę zacząć by wpierw złapać potrzebny oddech, rytm? 

Plan. Tak tu jest nieodzowny. Działanie wg pewnego schematu, którego celem jest bezpieczne przejście przez wspomniany wcześniej chaos. Zapewnia spokój i realizacje krok po kroku. Wpjerw jednak przyjrzę się głebiej z czym mam doczynienia aby czytelnik rozumiał jak wygląda życie z ADHD czyli zespołem nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi.

Wyobrażam sobie to tak. Jak wyglądałby mój świat, gdyby nie było zamieszania z ADHD. Marzeniem jest obraz pięknej, spokojnej, bezwietrznej, słonecznej pogody. Niebieskie niebo i spacer w tymże otoczeniu. Jest powiedzmy cel jakim jest dojście po linii prostej, bez kamieni. Tak by stopy miały swobodę, bez narażania stawu skokowego na skręcenie kostki. Jest bezpiecznie. Odzież leży idealnie, nie czuje głodu, a czas mój wypełnia obserwacja i podziw otoczenia. Krajobrazu i natury stworzenia. Zapach jest zdrowy, więc oddycham swobodnie. Plecak leży wygodnie i nie powoduje ucisku, obciążenia. Jest częścią ciała tak zjednoczoną ze mną. Dochodzę gdzieś i mam czas by zamówić kawę, usiąść przy stoliku lub ławie. Mój wzrok bez przemyślenia, swobodnie patrzy na to co tu, teraz. Nie ocenia. Odpoczywa. 

Tak żył by mózg, gdyby nie ADHD. U mnie jest nieco inaczej. Wciąż jakieś pobudzenia, ocenianie, analizowanie i snucie domysłów. Wybieganie w czasie w tył i przód. Szukanie przyczyn i skutków. Absolutna fascynacja poczuciem potrzeby wchłaniania wiedzy, ale z trudem utrzymania kontroli. To tak jakbym we wspomnianym spacerze szedł nie – bezpieczną ścieżką, ale pełną np. zasieków, drzew, krzaków, rozpraszaczy, dodatkowo w deszczu. Kropli wody bodźców z zawartymi informacjami spadającymi zewsząd. Automatycznie staram się robić selekcję, zdrowy umysł by dbał o to co faktycznie ważne. Mój zwraca uwagę na każdy dźwięk, zachowanie, impuls. To go drażni, to wkurza. Czasem czuje się zmęczony i już nie myślę, choć w środku rodzi się pragnienie by zrozumieć, poznać, wyjaśnić świat. A to na swój sposób wypala. Jednak czy chce z tego rezygnować czy raczej nauczyć się tym zarządzać?

Leki i psychoterapia służą dbałości o to by budować harmonię z tych klocków by stworzyć z każdym krokiem ład i porządek. By odnaleźć w tym siebie. A tym samym spokój, miejsce i punkt wyjściowy, czy bezpieczny powrót do domu. Po długiej wędrówce w świecie bogatym w zdrowe, ale też nie zdrowe zjawiska nawet szaleniec potrzebuje strefy pokoju. Oazy do regeneracji, wypoczynku, wyciszenia, a także do poczucia bliskości, ukojenia, intymności i troski o serce, duszę, ducha. Oddech.

Czymże jest w tym wszystkim rozumienie swojego charakteru, temperamentu? Czym jest też współpraca z ludźmi? Czym też ważne techniki np. relaksacji czy aktywności fizycznej? Czym też jest odpowiednia atmosfera i relacje, które nie szkodzą, a raczej wspierają w tym obszarze, gdzie jest potrzebne zrozumienie, a nie czyjś osobisty interes? Te czynniki mają znaczenie i są warte obserwacji, badania by świadomie się rozwijać ku lepszemu.

Uważa się, że żyjemy w czasach pandemii lęku i to nie sprzyja zdrowiu psychicznego, a wręcz spycha np. mnie w objęcia jakiś uzależnień by w ten sposób szukać szybkiego ukojenia. A to destruktywne. Po latach niewiedzy i ucieczki w świat marihuany w końcu zrozumiałem, że pomocy warto szukać gdzie indziej. Prosiłem Boga by mi w tym pomógł. Paru ludzi, pewne sugestie i decyzja o konfrontacji ze sobą dały wiatr w żagle. Wizyta u psychiatry. Kosztowna ale opłacalna rozmowa. Otworzyła mi drzwi, wrota w świat obcy, choć już przecież znany przez tyle lat. Po prostu był nie zidentyfikowany.

Kto zna grę Tetris? Gra polega na układaniu klocków o różnej konstrukcji. Zadaniem jest wypełnianie linii poziomej co daje możliwość redukcji poziomu. Klocki można obracać i przesuwać aby dopasować. One lecą z góry. Są różne poziomy tempa w zależności od wyboru i swoich możliwości. A także wyzwaniem przed, którym chcemy stanąć. Wyobraźmy sobie, że to gra „życie”. Klocki to myśli. Tempo to czas, miejsce i przestrzeń. Grę przegrywamy w momencie, gdy poziomy nie znikają, warstwy narastą i koniec końców wypełniają cały udostępniony obszar gry. Gdy w życiu porównamy poziomy do naszych decyzji, spraw i wydarzeń to można zobaczyć jakie to uczucie gdy to sie nawarstwi. Do czego to może doprowadzić. Np. depresji, nerwicy, zapaści, wypalenia, obojętności, przeciążenia itp. 

Moim zadaniem po 42 latach, dopóki trwa gra ważne jest wyeliminowanie tych poziomów, które zaległy. Jednak to wymaga logicznego myślenia, strategii, przewidywania. Każda warstwa w dół jest zastrzykiem serotoniny czyli hormonu szczęścia, małego zwycięstwa. W końcu nie czuje wtedy ani żadnych zaległości, a to co pozostało jako błąd nie rozwiązany – staje się już tylko mrugnięciem historii mego życia.

Przecież u osób z ADHD to jest kluczowe by wypracować stabilizację poprzez wyeliminowanie tego co sprawia zaburzenie nerwowe. Mózg osób z ADHD ma ogromny deficyt dopaminy. Leki i praca wśród ludzi, gdzie jest dużo pozytywnej informacji zwrotnej ma szczególny wpływ na uzdrawianie równowagi emocjonalnej. A toksyczne przypadki ludzi, którzy nie wnoszą nic pozytywnego powoduje dodatkowe uruchamianie się obszaru odpowiedzialnego za potrzebę rozwiązania trudności, gdzie się tylko da. Mózg ten widzi rzeczy niewidoczne dla innych, gdzie szybka analiza pozwala szybko wyciągnąć wniosek i możliwe rozwiązanie. Nadmiar powoduje przeciążenie i zmęczenie. Osoba z boku może to oceniać jako brak koncentracji, lenistwo, zakręcenie, tysiące “srok za jeden ogon”. Tak przyparty do muru staje się więźniem własnej głowy i braku zrozumienia przez otoczenie. 

Ważne linki:

Boży poranek – Droga Odważnych


“Zacznij dzień razem z nim” tak nawołuje do otwarcia się na Boże Słowo – Boży Poranek autorstwa Drogi Odważnych. Już od wielu lat formacja prowadzi misję służby Słowu, która polega na przekazie Ewangelii i jego interpretacji. W akcji biorą kwalifikowani duszpasterze i bracia formacji posługujący misji szerzenia zrozumienia Pisma Świętego.

Jak co niedziele jeden z naszych misjonarzy, księży lub zakonników interpretuje Boży Poranek. Jednym z nich jest brat kapucyn, odpowiedzialny za formację postulatów, misjonarz i spowiednik Adam Zwierz. Jak zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Nigdy nie owija w bawełnę, staje w prawdzie i innych na tą prawdę prowadzi. Przyjaciel, miłośnik dobrej muzyki, podróżnik, koneser Ikon.

Opowiada o ziarnku gorczycy, zaczynie w 3 miarach mąki, o chwaście wśród zboża – Mt 13, 24 -43 i czym jest “Dobroć Boga dla Ludzi”.

Brat Adam Zwierz: “Bóg ze słowa dla nas wystawia ucztę. Które jest Królestwem Niebieskim. Dajcie się zaprosić, gdyż jest obecne wśród Nas. Człowiek, gospodarz posiał nasienie. Patrzy na moje serce i mówi: “to moja rola”. Tak buduje relacje. My jednak mamy częsty brak gotowości. Wtedy przychodzi zły, moje lenistwo. Pan Bóg pozwala na chwast byśmy byli obecni. To jednak jest tajemnica Boga by rosło coś pięknego i brzydkiego. Do czasu Żniwa i selekcji. Bóg jest rozrzutny. Tak właśnie niech porusza serca w interpretacji w opowieściach i obrazach. Spotkajmy się tam, gdzie objawia się właściwe Królestwo Boże”

➡➡➡ Śledźcie nas na FB, INSTAGRAMIE, stronie internetowej wydarzenia DROGA LWA, w aplikacji dostępnej na sklepie – Google i App Store ⬅️⬅️⬅️

https://www.facebook.com/DrogaOdwaznych

➡ Aplikacja Google:

https://play.google.com/store/apps/details?id=pl.grywit.drogaodwaznych

➡ Aplikacja App Store:

https://apps.apple.com/pl/app/odwa%C5%BCni/id1605959721?l=pl

El Camino – modlitwa do Matki Boskiej – nawrócenie

Wybór pielgrzymki z Porto do Santiago de Compostela na legendarnej drodze zwanej El Camino był spowodowany pragnieniem przeżycia przygody, która pomogłaby mi spojrzeć na wiarę w Boga przez pryzmat wędrówki ze sobą. Samotnej, duchowej, fizycznej pracy nad sobą w otoczeniu zupełnie nieprzewidywalnych, przewidywalnych, dobrych i niekoniecznie przyjemnych sytuacji. Idąc cały czas czułem, że walczę. Każdy krok był krokiem małych zdobytych medali za oddanie wierności i wiary w siebie. Swój osobisty cel. 

El Camino 2022 – fot. Klaus (Niemcy)

Był już półmetek mojej drogi. Przekroczyłem rzekę Minho pomiędzy Portugalią a Hiszpanią. Z miasta historycznej Valencia do miasta Tui. Mostem dziewiętnastowiecznej kolei łączącej dwa iberyjskie miasta. Most długości 400m przeniósł mnie w czasie. Raptem parę kroków a wskazówki zegarka musiałem przesunąć o jedną godzinę z 18 na 19. 

Po stronie hiszpańskiej już czekała na mnie zabytkowa twierdza z 13 wieczną katedrą otoczoną restauracyjkami i kawiarniami. Obok niej Dom Pielgrzyma. Surowe ale przyjazne miejsce na nocleg. Za jedyne 8 Euro miałem swój materac na łóżku piętrowym. Na sali było jeszcze z 10 takich łóżek, ale tylko 3 z nich zajęte. Przez polkę, nauczycielkę i parę młodych, dwudziestoparoletnich Portugalczyków, którzy w ten sposób umacniali swoja relacje. Dom pielgrzyma ma do zaoferowania jeszcze prysznic, który po moich 25km tego dnia idealnie koił ból nóg. Po higienie osobistej, szybki wypad do knajpy na pizzę i małe piwko. A o 22 już sen. O 8 najpóźniej trzeba opuścić schronisko.

Gdy rano wstałem, przyszykowałem się, ruszyłem w drogę. Nagle zobaczyłem, że ilość pielgrzymów jakby urosła w oczach. Do tej pory ludzi było mniej. W Portugalii było więcej przestrzeni dla siebie, było bardziej dziko. Teraz od momentu wyruszenia z Tui czułem się jakbym wszedł na autostradę. Miasto to leży w odległości od Santiago nieco ponad więcej niż 100km. To wystarczy aby zaliczyć słynne El Camino. Takie są zasady by brać na poważnie zmaganie z pielgrzymowaniem. Dowodem na to jest paszport pielgrzyma. Bardziej traktowana jako atrakcja turystyczna pozwala zdobywać specjalne pieczątki w lokalach, domach pielgrzyma, szczególnych miejscach, kawiarniach, hotelu, itd. każdy ma swój symbol i nie ma dwóch takich samych (prawdopodobnie). Stąd spory ruch na szlaku.

Tego dnia zrobiło się dość gorąco. Moim celem było miasto o nazwie Pontevedro, ale miałem problem ze stopami – puchły tak, że szczelnie wypełniały buty. Ucisk sprawiał nieprzyjemny ból, a iść trzeba. Czas się nie lituje. Po 14km doszedłem do Porrino. Dorwałem sklep spożywczy, kupiłem prowiant, znalazłem w mieście miły skwer i ławkę. Zjadłem, obserwowałem ludzi, społeczeństwo, nadchodzących i odchodzących pielgrzymów. Czas spokojny i leniwy. W słońcu ciepło. Zdjąłem buty a nogi o zgrozo wystawiłem na grzanie. Tu uwaga: nigdy na wędrówce długiej tego nie róbcie, chyba, że macie sandały by potem założyć. Stopy podwajają wielkość tak pulsując od ciepła w wyniku przepływu krwi 😁

2h odpoczynku, próbuje ubrać buty. Niestety ja nie miałem sandałów więc musiałem włożyć w swój dotychczasowy sportowy but. Po pewnej męce udało się nałożyć. Wstałem i ruszyłem. Tutaj niestety każdy krok był krokiem po księżycu. Wolnym, zachowawczym, bezpiecznym, ale potwornie bolącym. Ciepło grzało a ja miałem wątpliwości czy tego dnia nie miałem początkowego, poważnego kryzysu na swojej wędrówce do Santiago. Było to dość trudne. Więc jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Podjąłem decyzje małych kroków. Zawsze to jednak do przodu. Jednak co z głową w takim momencie? co z morałem, myślami, ambicją?

Wtedy pomyślałem, że warto rozważyć co mnie sprowadza na trasę Santiago de Compostela. Jaki jest mój najważniejszy powód. Po chwili zadumy stwierdziłem, że jestem tu po to by zbadać i pogłębić kontakt z Bogiem, moją wiarą, swoimi słabościami. Zapytałem swoje serce o relacje z Matką Bożą. Czułem, że kiedy mnie boli ciało to właśnie w niej mogę szukać pocieszenia… Tak też otworzyło się moje serce.

Postanowiłem poprosić Matulkę Bozie o pomoc bym pokonała mój ból, bym poczuł ulgę stóp. Moim marzeniem był chłód. Zanim jednak o to poprosiłem postanowiłem zrobić rachunek sumienia wg nauk Św. Ignacego Loyoli. Nie zacząłem modlitwy od siebie. A od wszystkich, którzy mi do głowy przyszli. Przepraszałem ich, za nich przepraszałem, im dziękowałem i za nich dziękowałem. Wymieniałem nawet świętej pamięci przodków z rodziny. Na koniec prosząc o ich opiekę. Trochę to trwało, bo nigdzie mi się nie spieszyło. Musiałem iść. Gdy już nikt do mojej głowy nie przyszedł, wtedy pomyślałem o sobie, o stopach, o drodze i dzisiejszym celu. Mój kontakt i modlitwa do Maryi tego dnia miała swój debiut. Nigdy wcześniej jej o nic szczerze od serca nie prosiłem. Dodam też, że miałem z tym wcześniej trudność. Z tego względu, że moja duma męska dziwnie reagowała na myśl o proszeniu kobiety o pomoc, wsparcie. Dodam duchowej kobiety. Później odkryłem, że owy uraz wynikł z mojej relacji z żywą matką. Fizyczna mama wykazywała cechy nadopiekuńcze. Mimo serca, miłości do syna, wlało się  dużo lęku i zaniedbań w egzekwowaniu odpowiedzialności za życie. Więc to trochę zburzyło mój obraz kobiety i wytworzyło jakiś stereotyp. Na szczęście Bóg przychodzi z pomocą. A najlepszym polem do popisu są świadectwa z bieżącego życia.

To zdarzyło się w momencie, gdy kończyłem modlitwę. Idąc, drepcząc ślamazarnie twardą, ubitą drogą, zauważyłem, że ścieżka nagle zmienia kierunek. I idzie śmiało w dół. Z każdym kolejnym krokiem rozumiałem, że idę w stronę rzeki. Już było słychać szmer płynącej wody. Serce bić zaczęło szybciej, pojawiła się radość, ogromna nadzieja. Ale też studzenie zapału, bo nie mogłem sobie pozwolić na rozczarowanie, gdyby okazało się, że nie ma dojścia. Nie znam terenu, a pragnienie przy zmęczeniu nie może być silniejsze od rozsądku. To kosztuje dodatkową stratę bezcennej energii  potrzebnej na dojście do wyznaczonego tego dnia celu. 

Na szczęście potok tam był, a raczej szeroka na 3-4 metry rzeka, rwąca i górska. Znalazłem sobie miejsce na kamieniach. Usiadłem, zdjąłem ostrożnie buty, skarpetki. A następnie rozgrzane jak węgiel stopy włożyłem do wody. I…. Oh,oh,oh, ah,ah,ah….co za ulga 🙂 jakbym narodził się na nowo. Jeszcze miejscówka była kapitalna. Dużo roślinności, pachnąco, ptaszki ćwierkały, kolejni pielgrzymi mijający, pędzący. Jedni patrzyli na mnie, inni nie zauważyli. Kto widział ten rozumiał to uczucie ulgi… oj tak, oj tak 🙂

Gdy już emocje opadły, wtedy poczułem ogromną wdzięczność do Maryi, do opiekunki, do opatrzności. Niewiele do szczęścia było potrzeba, a dziś w tym momencie woda okazała się zbawieniem. Oczyściła ogień i nadała mu inny, głębszy wymiar. Stał on się świadectwem, którym chętnie się dzielę. Gdyż to nie wytwór wyobraźni, ani przypadek. To czysta kwintesencja relacji z tym co ważne dla mojego serca. I wierzę, że też dla tych, którzy tego pragną w sercu 🙂



Amatorski filmik z wyprawy mojego autorstwa (pierwsze szlify w montażu. Praktykowanie pomoże rozwinąć możliwości):
https://youtu.be/rbeAxNuQr18

Formacja męska DROGA ODWAŻNYCH i mój artykuł z całej trasy:
https://www.drogaodwaznych.pl/post/raport-z-el-camino-de-portugal-jak-spe%C5%82ni%C5%82em-swoje-marzenie

Wszystkie zdjęcia mojego autorstwa – Michu@2022

Opowieści Pielgrzyma


Jest późny sobotni wieczór. Wiele osób spędza swój czas rozkoszując się odpoczynkiem. Jedni robią to wśród swoich najbliższych – rodziny, a inni w towarzystwie przyjaciół. Są też tacy jak ja, którzy spędzają ten czas sam ze sobą. A ściślej ze swoim sercem, kontemplując nad relacją ciała, ducha i duszy. Temat ten był głównym motywem konferencji zorganizowanej przez fundację Droga Odważnych, gdzie prelegenci – Mariusz Marcinkowski i ks. Rafał Sikorski opowiadali o wadach zaletach sfery związanej z emocjami, uczuciami, potrzebami fizycznymi ciała, a także zgłębiając rolę serca czyli Boga w naszym życiu.

Mariusz skupił się na roli ciała i duszy odnosząc się do tego jaką rangę pełnią w codziennym funkcjonowaniu, przytaczając rolę wiary jak i rolę psychologiczną. Tytuł całej konferencji nazywał się – “Duch nie mieszka w sercu, ale w ciele”. Dotyczył w dużej mierze obecności w relacji ze sobą i światem. Do konkretnego sensu, do jakiego jestem powołany poprzez kontakt z Bogiem, który jest moim ojcem i pełni funkcję najważniejszą. Czy potrafię słuchać, widzieć, dostrzegać swoje cechy osobowości, zadanie, możliwości, słabości, ułomności, wszystkie wymiary zaangażowane w relację. Czy jestem świadom jak mogę wpływać na swoje ciało, np. poprzez medytację i modlitwę. Jak mogę rozumieć zmysły inaczej anteny nastawione na pobieranie informacji z zewnątrz. Czy chcę dbać o zdrowie, kontrolować ważne funkcję życiowe, prowadzić od czasu do czasu post czy materialną ascezę. Czy akceptuję siebie i słucham samego siebie, bo jeśli nie jestem świadom swoich emocji to jestem bramą dla złego ducha. Dla takiego co będzie mi podsuwał niedobre, niszczące mnie, otoczenie decyzję. Nie pozwalając wyrazić zdrowo, pokojowo cech jak gniew, żal. Tłumiąc we mnie źródło emocji i pozwalając kształtować się fałszywemu przekonaniu o sobie i otoczeniu.



Boga odkrywamy codziennie jeśli tylko tego pragniemy. Odkrywamy partnera lub partnerkę, dzieci, uczniów, wspólnotę, społeczeństwo i siebie. Znając poziomy ciała i duszy mamy już ogromną wiedzę na temat siebie, swoich możliwości, słabości. Aby te dwie sfery się dopełniły jest potrzebna trzecia, która ma w zasadzie największy wpływ na nas, ale bez dwóch poprzednich, omówionych by nie istniała w dojrzały i zdrowy sposób. Niestety na tym polega sztuka, aby umieć obracać się w 3 sferach. Wtedy jesteśmy bliżsi relacji z Bogiem i naszym byciem w świecie, gdzie panują wielorakie zjawiska, często nie po drodze Nam, społeczeństwu, bliskim i mogące wręcz paskudnie zaszkodzić. Prowadząc do grzechu, złych uczynków.


Nie pracując nad emocjami, mogę popaść w problem psychiczny, który nie pozwoli umieć odróżniać dobra od zła. Np. Ja wytworzyłem w sobie obecnie fałszywe przekonanie, że jestem za stary i za słaby na osiągnięcie wymarzonego zawodowego sukcesu. A to bzdura, ale aby sobie z tym poradzić potrzebuje rozeznania w 3 sferach. Najlepiej zrobić medytację oddechową, aby rozluźnić ciało, napełnić ją ważnym powietrzem tak często zaniedbywanym przez płytkie, szybkie wdechy i wydechy. Tu trzeba zwrócić uwagę, aby ta czynność była dokładna, bo tlen ma się dostać do płuc i dalej. A prawidłowy mechanizm pozwoli dotlenić mięśnie, mózg i wprowadzić element rozluźnienia. Następnie za pomocą obserwacji zeskanować swoje ciało. Zbadać, gdzie boli, uciska, co blokuję. Poruszać kończynami, podotykać się tu i tam bez strachu, wyczuć impulsy, uświadomić sobie, że to ja. Pamiętając jednocześnie o ciągłym, równym oddechu. A gdy już wejdziemy w taki stan trwający dla początkujących jakieś 10 – 15 minut, przechodzimy do praktykowania słuchania swojego serca. Stamtąd przemówi do nas sam Bóg. Dla chrześcijan sercem jest Duch Święty. Nasz bliski przyjaciel dający bliskość z czymś co jest kojące i dodające świadomości bezpieczeństwa, wzrostu siły, wiary w siebie, w ludzi nam bliskich, a także ułatwiający w miarę praktyki wytrzymywanie z ludźmi o trudniejszym charakterze, sytuacji życiowej, itd.

‚PORTRAIT OF A KIEV PILGRIM’. ‚Nouvelle Geographie Universelle La Terre et les Hommes V : L’ Europe Scandinave, Russe etc.’ by Jacques Elisee Reclus, published in Paris by Hachette & Cie., 1880

Podczas konferencji właśnie ks. Rafał Sikorski opowiadał o roli modlitwy chrystusowej, która przy wspomnianej terapii oddechowej pozwala zaprosić do siebie Ducha Świętego, poprzez adorację wiary w istnienie Jezusa Chrystusa. Przytoczył fantastyczną książkę, którą Ja odsłuchałem w formie audiobooka dostępnej bezpłatnie na YouTube nazywającej się – “Opowieści pielgrzyma”. Nieznany autor opowiada o swojej wędrówce po Rosji, gdzie przechodzi okres pracy nad sobą i nad wiarą w Jezusa Chrystusa. Szuka ukojenia swojej duszy i pragnie znaleźć właściwe słowa pocieszenia w trudnych sytuacjach. Czuje, że jego serce jest pełne goryczy i niezadowolenia. Stara się rozmawiać z Bogiem, ale wciąż nie widzi gdzie i jak to robić. Wędruje więc od wioski do wioski próbując zaspokoić marzenie. Los go prowadzi do starca, doświadczonego mnicha, który zdradza mu tajemnice Modlitwy Jezusowej. Jest to krótka w słowa modlitwa, ale jej znaczenie przechodzi najśmielsze oczekiwania. W miarę jak powtarzamy wraz z prawidłowym oddechem, patrząc w głąb siebie, skupiając się jednocześnie na słowach czując je sercem przechodzimy proces uzdrawiania ciała i duszy. Dając spokój i otuchę. Warto dodać, że są podstawione pułapki po to aby nie popaść choćby w duchową pychę. W życiu jak się do czego przyzwyczajamy a daję nam to pocieszenie to, gdy się Nam to odbierze to często możemy popaść w zaburzenia psychiczne. Wspomniane, które utrudniają Nam rozeznanie pomiędzy dobrem a złem. To się dzieje z bohaterem książki, gdy traci swoje święte księgi jakby były jego przyjaciółmi. Przeżywa dramat i cierpi. Po 3 dniach w śnie przychodzi starzec i mówi, że to próba, gdyż modlitwa ma na celu umocnienie się w tym co niematerialne, nie z tego świata, co jest częstym powodem kłopotu ludzi. Byle jaka rysa, czy utrata skarpetki może wzburzyć złe emocje. Nie odpowiednio przepracowane mogą prowadzić zasadą domina do bardzo poważnych, negatywnych efektów. Robiąc z nas klaunów iluzji w, którą sami wierzymy, choć na dobrą sprawę są efektem przepuszczenia złego ducha do naszego serca. Dlatego warto brać na dystans swoje życie i przypominać sobie co jest ważne – życie wieczne czy życie tu i teraz na ziemi bez refleksji, ale potępionym po śmierci za ucieczkę od najważniejszych zasad współżycia w relacjach z Bogiem i innymi.

Treść modlitwy brzmi:

“Panie Jezu Chryste Synu Boga żywego, zmiłuj się nade mną grzesznikiem”

Najlepiej jest praktykować w ciszy, na odludziu doświadczając w pełni kontaktu z sercem i tym co w nim jest. Wszelkie inne trudności, zmartwienia, troski duszy i ciała z czasem się ulotnią. Wykonując sportowy trening, aktywność w górach czy na rowerze. Biorąc kartkę papieru i zapisując kolejna sytuacje, myśli, emocje, stan ciała prowadzimy ważny dialog ze sobą. Ze swoim światem uczuć i pragnień. Wg autora Opowieści Pielgrzyma spotykani ludzie, sytuację stają się o wiele bardziej lżejsze, a marzenia i szczere pytania znajdują odpowiedź, ukojenie. Ćwiczenie nie ma końca więc nie ma teoretycznie dowodów kiedy i jak nastąpi dostąpienie spokoju. Każdy musi sam przez to przejść, gdyż dialog Boga z nami jest intymną drogą. Przewodnik wskazują kierunek, ale to pielgrzym wykonuje resztę zadania.

Następnym tematem będzie treść uzupełniająca powyższą problematykę. Pojawi się obraz wyjątkowej książki autorstwa Ks. Krzysztofa Grzywocza “Patologia Duchowości”. Dotyczy ona charakterystyki duchowości pod kątem wypaczeń i odejścia od rzeczywistej świadomości relacji z wiarą. Autor analizuje aspekt psychologiczny i duchowy w kontekście nadużywania pewnych sformułowań, zachowań będących częścią wiary w Boga, drogi do zbawienia. Więc idealnie wpasowuje się w motyw konferencji – „Duch nie mieszka w sercu, ale w ciele”.

“Dzięki tym wykładom możemy zrozumieć, jak psychiczna kondycja człowieka wpływa na jego duchowość i w jaki sposób rodzą się patologiczne zachowania w sferze wiary. Ks. Grzywocz wskazuje przykłady takich zachowań, przypominając za papieżem Franciszkiem, że „każdy człowiek jest złożoną mieszaniną światła i cienia”  (https://lubimyczytać.pl)

Opis książki i możliwość zakupu – “Opowieści Pielgrzyma”:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/69326/opowiesci-pielgrzyma

Wersja darmowa audio –
Część pierwsza – https://www.youtube.com/watch?v=H4qt5M9TKDE&t=4282s
Część druga – https://www.youtube.com/watch?v=2DySgEgyGxo

Zdjęcia:
fot. 1 – PORTRAIT OF A KIEV PILGRIM’. ‚Nouvelle Geographie Universelle La Terre et les Hommes V : L’ Europe Scandinave, Russe etc.’ by Jacques Elisee Reclus, published in Paris by Hachette & Cie., 1880;

fot. 2 – autor Michał Chyła, z prywatnych zbiorów;

Abstrakcja

Na ostatniej sesji terapeutycznej pan psycholog zapytał mnie o to czy zdaję sobie sprawę, że w trakcie wywiadu ze mną zapytawszy o moje odczucia i emocje, nie odnoszę się do swojego wnętrza a uciekam poza siebie. Stwierdził, że gdy pyta mnie oto jak się czuję, albo czemu i skąd biorą się moje negatywne myśli, to widzi, że za bardzo wybiegam opisując świat, zachowania innych ludzi. Tłumacząc się nie ze swojego zachowania a szukam przyczyny, zupełnie gdzie indziej. Zwrócił uwagę, że odnoszę się bardziej do abstrakcji niż rzeczywistego stanu rzeczy. Dlatego poprosił mnie w ramach pracy domowej na następny tydzień, abym nad sobą pomyślał i postarał się opisać świat do, którego się często odwołuje i się temu przyjrzał zadając sobie pytanie: “gdzie jest moje Ja w tym wszystkim”.

Możliwe, że w ten sposób stworzyłem mechanizm dzięki, któremu nauczyłem się usprawiedliwiać i odpychałem odpowiedzialność za swoje życie – np. błędy, porażki na osoby mi towarzyszące fizycznie albo wyimaginowane. Do tej grupy należą rodzice, szkoła, koledzy, koleżanki, a skończywszy na politykach, ludziach zarządzającym systemem gospodarczym, zdrowotnym, finansowym, itd. 

Uzależnienie od środków psychodelicznych spowodowało pogłębienie się tego stanu. Możliwe, że każda forma ucieczki w jakąś dysfunkcję, jak alkoholizm, perfekcjonizm, zakupoholizm, itd. powoduje odsunięcie się od rzeczywistości związanego ze sobą i swoimi emocjami, a pogłębia alienowanie się. Naszym codziennym celem jest przetrwanie i stworzenie sobie takich warunków, które nie dopuściłyby do sytuacji w, której czulibyśmy, że tracimy grunt pod nogami. Zamiast twardo stąpać po ziemi, buduje się iluzje jako sposób na schowanie  w świecie, który wydaje się być po prostu bezpieczny. 


Im więcej osób z otoczenia utrwala nasze przekonanie (płytkie, powierzchowne relację) lub po prostu gdy odnosimy jakiś sukces, na jakiejś płaszczyźnie (większej lub mniejszej) to tym większy budujemy mur od realności. Wydaje się nam, że wszystko jest ok. Dopiero uświadomienie sobie problemu, np. w momencie życiowego kryzysu wynikającego, np. z rozstania, trudności relacji, utraty pracy, dochodu lub problemów zdrowotnych powoduje, że chcemy szukać pomocy, gdyż zwyczajnie w świecie sobie nie radzimy. Czujemy się zagubieni. Ja tak się poczułem w wielu życiowych sytuacjach, gdyż zupełnie nie rozumiałem co się ze mną dzieje. A środowisko, otoczenie nie pomagało mi w tym. Kryzys nadchodził. 

Moim zadaniem jest zbadanie perspektywy w, której odbiegam od rzeczywistości. Po to aby radzić sobie lepiej ze światem, który mnie otacza. By mieć na rachunki, by nie głodować, by nie martwić się o zdrowie, by mieć wsparcie w najbliższych i jednocześnie móc się opiekować tymi, których kocham. Z drugiej strony należy pamiętać, że tak jak ja, tak i każdy człowiek ma swój wyjątkowy system wartości. Bogata wyobraźnia nie musi być niczym złym, wręcz przeciwnie jest szansą na to by zobaczyć w sobie kogoś naprawdę wyjątkowego.  Dana cecha, talent, dar może być wyzwalaczem do robienia niesamowitych rzeczy. Nie tylko dla siebie, ale też dla otaczającego świata. Jako jednostki społeczne mamy swój udział w środowisku, którym żyjemy. Aspekt, który posiadamy jest wyjątkowy, a może być silną wizytówką do bycia, np. częścią zespołu ludzi w jakimś ważnym projekcie. Aby tak było trzeba nauczyć się z nią żyć. Zrozumieć wady i zalety by móc nad nią panować. Używać wtedy, kiedy jest to słuszne. Na pewno nie należy tego odrzucać. Z tego względu, że to tak jakbyśmy wycięli fragment naszej osobowości. Wręcz amputowali część nas samych. Brzmi to prawie jak kastracja.

Wyobraźmy sobie, że mamy w ręku skomplikowane narzędzie. Widzimy je pierwszy raz. Znamy nazwę, słyszeliśmy do czego służy, ale gdy nam przyjdzie zrobić z tego użytek możemy sobie zrobić krzywdę. Więc uruchamia się strach i lęk, który mówi, że jest mi to nie potrzebne i należy to odrzucić. Natomiast zupełnie było by inaczej, gdybyśmy przeczytali instrukcję obsługi, obejrzeli filmy instruktażowe, dokładnie obejrzeli działanie i możliwości. A potem zasadą małych kroków nauczyli się wpierw posługiwać w prostych sytuacjach, a z czasem nabierając doświadczenia użyli do czegoś większego. Z czasem z niedoświadczonych amatorów zamienilibyśmy się w fachowców. Nawet takich, którzy z uczniów weszli by w rolę nauczycieli by pokazać to innym chętnym, potrzebującym tej wiedzy.

Tak samo jest z naszymi cechami charakteru. Na początku wydawać by się mogło, że to coś złego, niepotrzebnego. Ktoś kto nas nie zna i raczej nie bardzo w nas wierzy, mógłby wzmocnić w nas to poczucie, że mój talent, moja cecha jest czymś złym, nie praktycznym. Może niweczy w nas potencjał. Więc pojawia się blokada. Talent zakopany.

Dlatego wiele osób cierpi, że nie odniosło niczego dobrego w życiu, gdyż tak się u nich los potoczył, że zamurował w nich wyjątkowe ja. Tak i stało się u mnie. Poczułem się, że nie zadbałem odpowiednio o swoje możliwości by móc robić w życiu to co lubię, to co jest moją częścią, to co jest akurat moim narzędziem. Nie przeczytałem instrukcji obsługi, nie pobierałem odpowiedniej wiedzy i doświadczenia innych, dojrzałych w działaniu ludzi.

Na szczęście z pomocą przychodzi…depresja. Śmieję się, że moja wiara w Boga i jego pragnienie bym był sobą i realizował ważne cele doprowadziło mnie do sytuacji, gdzie się wykoleiłem. Wierzę, że Pan chce dla nas jak najlepiej, ale pod warunkiem, że będziemy realizować jego plan. Doszedłem do takiego momentu w życiu, że poczułem iż ze mną jest coś nie tak. Nie czuję się szczęśliwy, spełniony, radosny. Wykonuje pracę, której nie lubię, a i mieszkam tam, gdzie nie czuje się radosny. Po prostu wszedłem w stan zawieszenia i duchowej niemocy. Tak wylądowałem u psychoterapeuty. Tak się stało, że konfrontuję się z pytaniami, które sprawiają mi trudność. Dotyczą one właśnie instrukcji obsługi mnie samego. Moich zalet, cech charakteru, potencjału i możliwości. Dlatego pytam siebie – Kim jestem? Co chcę robić? Dlaczego chcę to robić?

Czym zatem stała się dla mnie abstrakcja? Czy stała się przeszkodą czy może niewykorzystanym potencjałem? Tu w tym momencie czuje zawieszenie. Polemizować jest łatwo i można użyć niewyobrażalnej ilości słów by opisać obecną sytuację. Jednak pan psycholog zapyta o konkrety. Czym one są? Zacznijmy od definicji abstrakcji:

* “ Pojęcie abstrakcyjnego myślenia wiąże się ze zdolnością tworzenia wyobrażeń oraz pojęć i jest właściwe tylko rodzajowi ludzkiemu. Zwierzęta, nawet te najinteligentniejsze, nie są w stanie myśleć abstrakcyjnie. Kształtowanie się myślenia abstrakcyjnego stanowi istotny kierunek rozwoju umysłowego człowieka i kształtuje się wraz z wiekiem.

Do czego przydaje się abstrakcyjne myślenie?

Osoby umiejące myśleć abstrakcyjnie, w przeciwieństwie do osób posługujących się tylko konkretami, poszukują oryginalnych rozwiązań i są w stanie przedstawić sytuacje hipotetyczne, dzięki czemu szybciej dostrzegają sedno sprawy. Osoby konkretne dostrzegają tylko wycinek dostępnych danych czy rozwiązań”.

Więc na ile odwołuje się w swoim życiu to rzeczy przydatnych, a na ile ulegam fantazji i uciekam od twardych argumentów. Może i czasem to co myślę, mówię ma sens, ale dopóki nie przekłada się to na wyniki w postaci realnej pracy, wzrostu, zarobku, efektu rozwojowego to staję się tylko zwykłym gadulstwem. Niczym innym jak tylko zapychaczem czasu bez wizji stabilności. Bez szans na zysk. Więc aby abstrakcja nie była jedynie ulotnym powietrzem trzeba przekuć to w żywe świadectwo.😀

Fot. Michu@2021

*cyt. – https://www.mjakmama24.pl/mama/zdrowie-kobiety/pecherz-moczowy-aa-eUpa-QUGF-TJo7.html#source=nces&medium=coll

WĄTPLIWOŚCI

Inaczej nazywane brakiem pewności, nieufność, zastrzeżenie, niepokój, niepewność, powątpiewanie, obiekcja, rozterka, niewiara. To pojęcie i synonimy dość często spotykane w dzisiejszych czasach. Najczęściej się pojawiają, gdy nasz organizm, osobowość odczuwa lęk, niepokój przed zmianami. Nasza głowa, psychika wypracowuję całą masę bodźców, które w konsekwencji mogą nas prowadzić do zniechęcenia, unikania, wycofania, zastania w miejscu. Pytanie brzmi czy owe wątpliwości są racjonalne czy to tylko wytwór naszej wyobraźni, której celem jest reakcja nerwowa, impulsywna na obecne zjawiska w naszym życiu. „Bierz nogi i uciekaj”.

Prawo do wątpliwości ma każdy. Przecież w gruncie rzeczy to nasz ludzki hamulec bezpieczeństwa. Gdybyśmy jego nie mieli to często nasze wybory mogły by się kończyć katastrofą. Zbytnia gorliwość, brak logicznego przemyślenia swoich odczuć, emocji, ciała, ducha może stać się przyczyną jakiegoś nieszczęścia, które w zasadzie wcale nie ułatwiło by nam funkcjonowania, a dołożyło zmartwień. Z drugiej strony uleganie wątpliwości, przeżywanie na okrągło, rozkładanie na czynniki pierwsze, wpraszanie się nieciekawych myśli do naszego umysłu, brak czasu na medytacje czy modlitwę powoduje, że mimo wielkiej szansy na coś dobrego, rozwojowego tracimy realną możliwość na zmianę.

11 grudnia 2022 w kościele katolickim w czasie spotkania ze Słowem Bożym owa wątpliwość pojawia się u Św. Jana Chrzciciela. On poddany ogromnym mękom w więzieniu, tuż przed skazaniem na śmierć traci chwilowo pełnie wiary w sens swojej posługi i roli jaką powierzył Jezusowi Chrystusowi. Wyczerpanie fizyczne i psychiczne powoduję ogrom lęku, rozterek. Pyta Św. Jan o to czy istnienie Jezusa Chrystusa jako Mesjasza jest faktyczne czy może to nie on.

Św. Jan Chrzciciel przekazuje swoje wątpliwości pośrednikom by trafiły one do Pana Jezusa
https://catholicconvert.com/did-john-the-baptist-doubt-that-jesus-was-the-messiah/

Według sceptyków kościoła to fantastyczna okazja do ataku. Święty musi być okazem siły, ideału walki ze złem, negatywami i innymi trudnościami. Istny rycerz w twardej zbroi, który powali każdego a sam przy tym wyjdzie bez szwanku. Taka skaza powoduje, że blask Jego blednie. Bzdura. Na szczęście to najczęstszy argument osób, które nie patrzą na świat człowieka z dystansem. Aby zrozumieć prawdziwość istoty ludzkiej trzeba się wysilić i zajrzeć w głąb własnego serca. Jeśli dostrzeżemy tak wady i zalety, nasze słabości i uległości to przekonamy się, że nie ma ludzi wybitnie silnych. I, że na każdego prędzej czy później przyjdzie pora by zmiękł, by się poddał, by okazał słabość. By poczuł, że nie daje już rady. Tak też dzieje się ze wspomnianym Św. Janem i tak samo było z samym Panem Jezusem. Tuż przed tym, gdy umarł na krzyżu wypowiedział słynne słowa: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?” ale dodaje na koniec: „Dziś moją duszę w ręce Twe powierzam„.

Św. Jan Chrzciciel oczekujący na śmierć
https://www.bridgemanimages.com/en/unknown-artist/saint-john-the-baptist-in-prison-the-prophet-john-the-baptist-who-denounced-king-herode-antipas-s/engraving/asset/4415087


Końcowe słowa Pana Jezusa i słowa Św. Jana Chrzciciela z pytaniem, są jednak bardzo wymowne. Są autoterapią nad swoim losem. Wyrzucenie ich z siebie, pokazanie prawdy co się czuje jest wyrazem najszczerszego pragnienia by ktoś inny zajął się moim zmartwieniem. Tym kimś jest Bóg. Oni mówią: „Ja nie daję rady”. Wiara w Pana powoduje, że nie ma miejsca na kombinowanie. Jeśli sobie z czymś nie radzę – pozbywam się tego prosząc by zajął się tym doktor od wszystkich bolączek tego świata. Po to właśnie jest Pan. Nie ma sensu kozaczyć, ani udawać chojraka, oszukiwać siebie czy pozować przed światem. Nie oto w życiu chodzi. Tu potrzebna jest skrucha, wewnętrzna łaska uzdrowienia z potężnej trudności. Niestety świat nauczył nas by o tym nie mówić. Ukształtował w nas myślenie, że bycie twardym, niezłomnym jest ważniejsze od otwarcia się, podzielenia się tym co na 200% martwi nasze serce. A w konsekwencji utrzymywanie wątpliwości, strachu, lęku prowadzi do kumulacji złych emocji. W najgorszym razie do wybuchu agresji, ucieczki w używki, nałogi, materializm, kłamstwo, wywyższanie się, itd.

Czy warto być autodestruktywnym, kiedy to Bóg zaprasza Nas to uczestnictwa w pokojowej, przyjacielskiej relacji. W, której można mówić wszystko i prosić o łaskę zrozumienia, oczyszczenia. To silne duchowe, ale też udowodnione psychologicznie, terapeutycznie https://twojpsycholog.pl/blog/skutecznosc-psychoterapii.

Rozmowa to klucz do rozładowania emocji, a ostatnio usłyszawszy od pewnej doświadczonej w pracy z ludźmi kobiety – pojawiła się forma terapii nazywa arteterapii. Arteterapia to terapia przez sztukę. Rzeźba, malarstwo, taniec czy śpiew otwierają nam dostęp do naszego wnętrza: emocji, potrzeb, lęków. Ale arteterapia pomaga nie tylko w przypadku chorej duszy – nieoceniona bywa również w leczeniu chorób fizycznych. https://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/inne/arteterapia-na-czym-polega-lecznicza-moc-sztuki-aa-UF78-1hoE-iYKP.html

Reasumując wątpliwości nie są złe jeśli potrafimy się z nimi odpowiednio obchodzić – nie utrzymujemy ich w sobie, pozbywamy się ich, opowiadamy o nich i próbujemy dojść do źródła, gdzie nie ma zmartwień. Ważne by odszukać odwagę, pewność siebie i tego, że ma się prawo do gorszego dnia. Pierwiastek boskiej ufności, podjęcia decyzji zgodnej z naszym sercem. Sposobów i metod na rozwiązanie jest mnóstwo. Od medytacji, terapii, rozmowy z przyjacielem, a także i przede wszystkim rozmowy z Panem Bogiem, gdzie prosimy Jego by się tym zajął, by zabrał ciężar. Dobre są też słowa: „Panie Jezu zajmij się tym”.

https://deon.pl/wiara/duchowosc/watpliwosci-to-nie-herezja,324708

Zapraszam po więcej informacji o duchowości, wątpliwości tutaj:

1. DEON – Wątpliwości a wiarahttps://deon.pl/wiara/duchowosc/watpliwosci-to-nie-herezja,324708
2. PIĘKNO UMYSŁU – Wątpliwości a rozwójhttps://pieknoumyslu.com/watpliwosci-uniemozliwiaja-rozwoj/
3. ZWIERCIADŁO – Wątpliwości a związekhttps://zwierciadlo.pl/psychologia/448904,1,watpliwosci-na-poczatku-zwiazku–jak-sobie-poradzic-z-trudnymi-poczatkami.read